2016/09/16

05. You are insane!


(NIESPRAWDZONY)

Szybkim krokiem szłam przez, już mijany dzisiaj, park. Niewielkie krople deszczu spadały na moją głowę i ubrania. Jak zwykle nie pomyślałam o zabraniu parasolki lub chociażby kurtki z kapturem.
Godzina dwudziesta i już ciemno, a Kylie musi sama wracać do domu. Teoretycznie Charlotte kończyła pracę w tych godzinach jednak dodzwonienie się do tej kobiety jest równe z niemożliwym.
Pomyśleć, że zwykłe wyjście na kawę zajmie nam aż cztery godziny. Percy, non stop, nawijała o zbliżającej się imprezie jakiegoś chłopaka z naszej szkoły. Co oczywiste jej największym dylematem jest - w co się ubierze. Mówiła również o swojej nienawiści do Amber Irwin i o tym, że ,,wcale nie podoba jej się Calum". Nie omieszkała się przepytać mnie z obejrzanych, wczorajszego wieczora, filmów z Leonardem DiCaprio. Najbardziej interesującą z jej wieści było to, że nie może przyjść w sobotę na spotkanie z Lucy. Postanowiłam więc, że ja zastąpię.
Wychodząc z parku uświadomiłam sobie, że przez całą drogę słyszę, ten sam, szelest. Wcześniej nie wydawało mi się to dziwne, myślałam, że to liście na drzewach. Teraz kiedy w moim otoczeniu były same domy i kamienice, dźwięk stał się nienaturalny.
Obróciłam głowę i przyjrzałam się dokładnie trasie, którą pokonałam. Na mojej drodze nie znajdowało się nic, co mogłoby wydawać ten odgłos. Zapadła cisza. Po moim ciele przeszedł niemiły dreszcz. Odwróciłam się i przyspieszyłam kroku. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Ktoś przysłonił mi oczy i usta. Nie mogłam nic powiedzieć, choćby krzyknąć. Stałam nieruchomo w objęciach nieznanego oprawcy. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc czekałam. Jedyne co poczułam to, coraz częstsze i mocniejsze, uderzenia kropli deszczu w czoło.

Ucisk dłoni przy oczach i ustach się zacieśniał. Próbowałam się jakoś wydostać. Na próżno. Po chwili przestałam się szarpać i znowu stałam w bezruchu. Podświadomie liczyłam na jakiś ratunek, błagałam w myślach, aby ktoś się zjawił, ktoś kto mógłby mi pomóc.
- Masz pieniądze? - zapytał. Jego głos wydawał mi się dziwnie znajomy. - Pytam! Masz pieniądze?Nie, to niemożliwe.
- Calum?! - udało mi się odezwać. Chłopak uwolnił mnie z uścisku. Przebiegłam na bezpieczną odległość. Czułam się strasznie. Bolała mnie głowa, byłam cała rozpalona, miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Przed sobą zobaczyłam dwie postacie. Przez panującą wokół ciemność nie widziałam ich twarzy, ale doskonale wiedziałam kim są. Stali zdziwieni wpatrując się we mnie.
- Idioto! - wydarł się blondyn. - Mogłeś ją rozpoznać! - rozłożył ręce z wyrzutem.
- Jest ciemno - zaczął się tłumaczyć brunet. - Poza tym myślałem, że grzeczne dziewczynki o tej godzinie siedzą w domu z rodzinką i jedzą wspólną kolację. Skąd miałem wiedzieć, że będzie się tutaj pałętać?
- Nie jest, w cale, tak późno - wtrąciłam. - Możecie mi wytłumaczyć co wy do cholery wyprawiacie? - podeszłam bliżej, aby móc przyjrzeć się im z bliska.
Byłam jednocześnie wkurzona i zaciekawiona sensem i celem ich postępowania.
Nie odezwali się. Stali z opuszczonymi głowami. Luke kopał leżące przy jego stopach kamyki. Obydwoje byli ubrani w czarne bluzy z kapturem założonym na głowę i obowiązkowe, również czarne, obcisłe spodnie. Nie mogłam dostrzec ich wzroku, gdyż oczy były przysłonięte ciemnymi okularami.
- No mówcie, śmiało - zachęciłam ich. - Mowę wam odjęło?
- Ty i tak tego nie zrozumiesz - powiedział Luke po dłuższej ciszy.
- No ciekawe ile rzeczy jeszcze nie rozumiem?! - posłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Ky - odezwał się spokojnie Calum. - Przepraszamy. To, na serio, nie było celowe. Nic ci się nie stało?
- Żyję - zapewniłam go oschle. - Chyba tylko dlatego, że jestem Kylie. W innym wypadku pewnie leżałabym pobita, gdzieś w tych krzakach - wskazałam na gąszcz roślin po swojej prawej stronie.
Calum lekko się zaśmiał.
- Nie chcieliśmy zrobić ci krzywdy. My po prostu... - zawahał się. - Potrzebujemy pieniędzy.
Zaśmiałam się histerycznie i zaczęłam klaskać w dłonie.
- Dlatego okradacie niewinnych ludzi?! - wyszczerzyłam oczy. - Jesteście porąbani. Mocno porąbani - oznajmiłam i poszłam przed siebie.
,,Potrzebujemy pieniędzy" - cytowałam w myślach słowa bruneta. Pomyśleć, że przez cały czas uważałam go za osobę (w miarę) godną zaufania. Pomimo tego, że bywał uszczypliwy, nie widziałam w nim kogoś nieuczciwego. A jednak, pozory mylą, bo właśnie przed chwilą, próbował mnie okraść.
Byłam już spory kawałek dalej, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się i odwróciłam.
- Może cię odprowadzić? - zapytał Luke. Na jego twarzy malował się smutek i niepewność. - Jest ciemno, a jeszcze raz trafisz na kogoś takiego jak my - jego kąciki ust uniosły się lekko w górę.
Calum stał tam gdzie wcześniej. Opierał się o murek i co jakiś czas wypuszczał z ust dym papierosa. Ohyda.
- Ja sobie poradzę - uśmiechnęłam się fałszywie. - Popilnuj lepiej kolegi.
Blondyn głośno się zaśmiał.
- Nic mu nie będzie - zapewnił mnie.
- W to, akurat, nie wątpię. Co innego, kolejne osoby, które tędy przejdą.
- Bez obaw. Calum czeka na kogoś. Nie wiem na kogo, ale najwidoczniej nie chce żebym z nim był, bo kazał mi cię odprowadzić - oznajmił. - Normalnie, bym na to nie poszedł, ale przecież taka piękna, młoda dama nie może się szwendać sama, w nocy, w tych okolicach.
Uniosłam kpiąco brwi. Jeśli Hemmings uważa, że polecę na coś takiego, to jest w wielkim błędzie.
- Nie rozumiem was - pokręciłam przecząco głową i westchnęłam.
- Co dokładnie? - uniósł jedną brew.
- Raz atakujecie niewinne dziewczyny, a drugim razem proponujecie odprowadzenie do domu. Jesteście niemili, opryskliwi, wredni, a innym razem całkiem zabawni - wymieniałam. - A mówią, że to dziewczyny mają zmiany nastroju.
- Mówisz, że bywam niemiły? - zaśmiał się.
- A czy muszę to mówić? - uśmiechnęłam się cwanie. Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
Pomimo tego, że Luke zachowywał się przyzwoicie podczas całej trasy do domu, traktowałam go z dystansem. Coś nie wieżę żeby, ot tak, zmienił swój stosunek do mojej osoby. Musiał mieć w tym jakąś korzyść. Może oprócz tego, że kradnie jest też gwałcicielem i skrycie pragnie mojego ciałka. Zaśmiałam się w duchu.
Pod mój dom zaszliśmy w dwadzieścia minut. Światła w mieszkaniu były pozapalane, a na podjeździe stało srebrne BMW należące do Charlotte. Ciotka - jak podejrzewałam - już była w domu. No, ale telefonu odebrać nie łaska.
- Nie wytłumaczysz mi dlaczego napadacie ludzi w poszukiwaniu hajsu? - zapytałam, stojąc przed frontowymi, drewnianymi drzwiami. - Nie możecie iść do roboty jak cywilizowani ludzie?
- To długa historia. Może kiedyś ci opowiem, na kawie lub przy świecach? - uśmiechnął się szelmowsko.
- To jakaś propozycja? - również się uśmiechnęłam. Chłopak już się odwrócił i odchodząc w stronę ulicy wzruszył ramionami.
- Moooże - przedłużył. - Na razie Kylie - wypowiedział moje imię w bardzo seksowny sposób. Odwrócił się i puścił mi oczko. Poczułam, że się rumienię.
- Na razie Hemmings - odpowiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie. Wpatrywałam się w jego sylwetkę aż zniknęła w ciemnościach.


Sobota zapowiadała się pięknie. Jak na październik było bardzo ciepło i słonecznie. Miałam w planach samodzielnie przejść się do szpitala, jednak Charlotte stwierdziła, że trasa jest zbyt długa żebym szła sama, a że miała dzisiaj wolne, postanowiła mnie podwieźć. Prawda jest taka, że to nie z jej dobrej woli, bowiem dzisiejszego dnia czeka ją sporo roboty papierkowej. Na wszelaki sposób próbuje oderwać się od pracy, aby mieć wymówkę na niewypełnienie obowiązków.
Odwiedzenie Lucy, dzisiejszego dnia, było dobrą decyzją. W domu, ciotkę czeka niezła harówka, Percy wyjechała gdzieś z rodzicami, więc mi pozostałoby jedynie oglądanie filmów. Po ponad pięciogodzinnym maratonie filmów z DiCaprio, na prośbę przyjaciółki, miałam już dość telewizji. 
Gdy podjechałyśmy pod szpital, Charlotte chyba z dziesięć razy pytała się mnie, o której po mnie przyjechać i prosiła abym do niej zadzwoniła w razie czego. Kiedy skończyła swoje kazania i odjechała, poszłam w stronę drzwi wejściowych wielkiego ośrodka opieki zdrowotnej. Podeszłam do lady, za którą stała średniego wieku, siwa kobieta. Przywitałam się grzecznie i zapytałam o Lucy.
- Kylie? Kochanie, czy to ty? - kobieta wstała z miejsca i z uśmiechem przyglądała się mnie. - To ja, ciocia Harriet. Pamiętasz?
Oświeciło mnie. Harriet to starsza wolontariuszka, z która miałam styczność kiedy, kilka lat temu, regularnie odwiedzałam szpital. Opiekowała się mną, bardzo ją polubiłam. 
- Nie wieżę! - podskoczyłam w miejscu. - Harriet. O mój Boże. Co ty tutaj robisz? - przytuliłam starą (dosłownie) znajomą.
- Pracuję, głuptasku - odwzajemniła uścisk, trochę za mocno. - Przeniosłam się jakiś czas temu. A ty co tutaj robisz, dziecino? Tak dawno cię nie widziałam i nawet nie wiesz jak tęskniłam!
- Wróciłam, już na stałe - na mojej twarzy zagościł szczery, szeroki uśmiech. - Charlotte dostała nową pracę. 
- To cudownie! - klasnęła w dłonie. - A ty jak się trzymasz - zwinęła usta w podkówkę i pocieszycielsko pogładziła moje ramiona.
- Jest dobrze - szepnęłam, a zaraz potem dodałam. - Chciałam się dzisiaj spotkać z Lucy - oznajmiłam.
- Jedna nasza wolontariuszka się nią, na ogół, zajmuje... - zajęła poprzednie miejsce i przejrzała papiery. Oparłam się o blat. - Dzisiaj miało jej nie być, więc znaleźliśmy dla Lucy inną opiekunkę. 
- O... - powiedziałam z zawiedzeniem i spochmurniałam. - Czyli nie mogę się z nią spotkać?
- Ależ możesz! - uśmiechnęła się. - Pomyślałam tylko czy nie chciałabyś, może, odwiedzić pewnego chłopca? Leży sam cały dzień. 
- Oczywiście - ożywiłam się. - Gdzie mam iść?
- To tutaj - wskazała palcem drzwi naprzeciw nas. 
Uśmiechnęłam się i poszłam przed siebie.
Przez wielkie, szklane drzwi mogłam przejrzeć wszystko co znajduje się w pomieszczeniu. Wyposażenie medyczne było dość skąpe, podejrzewam, że to dlatego, iż chłopiec jest tutaj na badaniach i w celu odpoczynku. Weszłam do pustej sali i zajęłam miejsce na krześle. Było całkowicie pusto, co mnie trochę zdziwiło. Harriet mówiła, że chłopiec leżał w łóżku cały dzień, dziwne, że tak nagle zniknął.
Podeszłam do wielkiego okna - mogłabym powiedzieć, że szklanej ściany - i zaczęłam przyglądać się ludziom znajdującym się na zewnątrz. Dziewczyna biegła w stronę, gdzie stali jej uradowani rodzice. Przytuliła się najpierw do - (prawdopodobnie) mamy, a później taty. Kąciki moich ust uniosły się w uśmiechu. Miałam wrażenie, że słyszę ich śmiech i odczuwam taką samą radość co oni, pomimo tego, że nie miałam bladego pojęcia co się stało i z czego się tak cieszą.
- Widzisz?! O tym właśnie mówiłem - usłyszałam za sobą znajomy głos. Doskonale wiedziałam do kogo należał.

Tak dobrze wiem, że jestem leniem, a oprócz tego mam jeszcze tak, (przepraszam, że się wyrażę) zjebany humor. Z powodu nauki nie miałam czasu żeby dodać rozdział te dwa dni temu. W sumie nadal go nie mam. Na dodatek dostałam dzisiaj 2 z odpowiedzi z chemii, no po prostu zajebiście co nie? Zapomniałam o zrobieniu zadania na biologię i nwm czy dostałam jedynkę czy nie, ale i tak dupa. Pisałam kartkówkę z matematyki, która poszła mi chyba dupnie :/ Miałam jak na razie 5 z muzyki i 5- z angielskiego, a teraz zjebałam sobie średnią. Jedynym pocieszeniem było to, że nie pytała mnie z jakiegoś wiersza, który miał jakieś 1,5 strony. W dodatku chyba zmienię termin dodawania rozdziałów na piątek lub sobotę, bo się nie wyrabiam. Nie mam czasu żeby napisać nawet kolejny, znaczy mam napisane do 12, więc na jakieś dwa miesiące mam zabezpieczenie. Potem będzie listopad i tak sobie myślę, że jeśli nie napiszę żadnego rozdziału to postaram się to robić w przerwie świątecznej w grudniu i od stycznia będą pojawiały się nowe, ale to już trzeba poczekać i zobaczyć.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Oj kochana ja też wiem jak to jest z ocenami :/ Raz gorzej, raz lepiej, ale nie przejmuj się, bo przecież zawsze gdzieś się popełni błąd i idzie się dalej. Poprawisz to zobaczysz:*

      Kurde ty mój leniu ^-^
      Nawet nie sprawdzony, a i tak świetny :)

      Jezu wyłam jak czytałam o tych 'złodziejach' albo raczej tak zwanych 'bad boyach' Cake.
      Kurde taki ship name, że aż boję się wyjść po nocach XD
      Calum jeszcze mi w sumie na takiego wygląda, ale Luke? To się nie sprawdzi xdd
      Boże jak mnie śmieszy taki bad boy Luke XDD

      Jezu i ten tekst "niemiły", kużwa Ky, ale im pojechałaś xdd Pewnie się przestraszyli XDD
      Nie no ja nie mogę z tego fragmentu XDD

      Ja już to wiem, że ten gościu to Luke, ja to dobrze wiemmm.
      O chujnik czy on znowu ma raka?! Idk czy może cały czas ma? Bo wiesz ja nie wiem, ale ty może wiesz tego, że ja nie wiem (jprdl, ale zamieszanie), czyli czy można wyleczyć się z raka w dwa lata.

      Ejj tylko mi tu nie uśmiercaj Luke'a. To mój bubu i masz go nie tknąć jasne?!

      Cudeńko rybeńko xdd
      Żegnam państwa MArtynka<333

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jejku co tu się wydarzyło? XD
      Nie chce pisać jak każdy, że z nich bad boye...
      Zawsze musi mnie ktoś wyprzedzić ;-;
      No, ale taka prawda.
      Nie mam zbytnio pomysłu na komentarz, więc będzie krótko.
      Leonardo DiCaprio aka crush Percy
      Amber aka suka aka Arz
      Percy aka ta której nie podoba się Calum... Ta jasne ;-;
      Calum i Luke aka 'bad boye' aka słodkie kotki
      Ky aka tępa, w sumie jak zwykle ;P
      I znowu Luke aka sick little boy(?)
      Cudowny, najlepszy, mega<3333
      Wika się zbiera<3333

      Usuń
  3. Swietny jak zwykle ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny jak zwykle 💞

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahhaahhahahahah jakie z nich bad boye. Brakuje im tylko fajki i piwa w ręku. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz jak najwięcej ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest niesamowity! Czemu się nie pocałowali, czemu?! Uhggg.. było tak blisko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wowww...
    Zdecydowanie jednej z najlepszych rozdziałów <3
    Czudowny i wgl,
    Kocham Ky

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku cudowny! Luke jest niby taki bad boy, ale a ja widzę, że on w tym opowiadaniu jednak będzie troskliwy i opiekuńczy<333 Ja to po prostu wiem ^^ Nie mogę doczekać się następnych rozdziałów *-*
    Alicja<333

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze Luke jak już ją tak odprowadzałeś to mogłeś tam ją pocałować ;-;
    Nie wiem co napisać... Po prostu rozdział jest świetny, doskonały, mega, nic dodać nic ująć ;)
    Czekam na więcej:*
    Pingwin Luke'a<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny! Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega! Najlepsza akcja chłopaków XD Prawie padłam ze śmiechu ;-; Życzę weny<33

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, więc powiem tylko, że rozdział jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń